Jeśli chcesz otrzymywać na bieżąco e-mail'em aktualności z naszej biblioteki, zachęcamy do zapisania się do newsletter'a. |
„W połowie drogi żywota naszego
Nagle się w gęstym obłąkałem lesie.
Już ścieżki prawej oczy nie dostrzegą,
O, jak wyrazić ciężko... słowo rwie się...”
/ Dante Alighieri, Boska komedia,
Kraków 1947, Pieśń pierwsza, s.2.
„Żyjący żyją tak lekkomyślnie, tak niedbale,
że zmarli nie posiadają się ze zdumienia.
Śmieją się smutno i wykrzykują, ach, dzieci,
I my byliśmy tacy sami. Tacy sami.
Kwitły akacje.
Słowiki gwizdały w gałęziach, nad nami”.
/ Adam Zagajewski, Requiem dla żyjących, idem, Dzikie czereśnie. Wybór wierszy, Kraków 1992, s. 171./
Poezja piaśnicka- jak każda poezja- ma być budzicielem sumień; nie utwierdza potomnych w dobrym samopoczuciu, jest rachunkiem sumienia, głębokich refleksji i bolesnych rozrachunków z historią, zwłaszcza z załamaniem się systemu nieskompromitowanych wartości.
Poezja ta stanowi również protest i jest lamentem nad nazistowską destrukcją cywilizacji śródziemnomorskiej, fundamentem, na którym wspierał się ład i poczucie sensu pokolenia z takim wysiłkiem opatrującego rany zniewolenia po 123 latach zaborów.
Poezja ta jest bezsilną demaskacją nienawiści skierowanej przeciwko człowiekowi, i to tylko dlatego, że jest „inny”, że hołduje niepodobnemu obyczajowi, tradycji i, zdawałoby się, ogólnoludzkim wartościom, że nie jest Niemcem, ale i w dodatku faszystą. Jest w końcu protestem skierowanym przeciwko totalitarnym próbom promocji skrajnego etnonacjonalizmu, przysposabiającego jeden „wybrany” naród (zresztą, perfekcyjnie przerabiany na bezrefleksyjną magmę plemienną) do roli „Herrenwolku”.
Wypowiedź poetycką o nieludzkiej śmierci ofiar Piaśnicy można by zaszeregować do lamentacji i suplikacji, zarówno lamentacje, jak i suplikacje stanowią przecież rodzaj wypowiedzi poezji religijnej. Lamentacja to pieśń żałobna, np. elegia i tren; suplikacje w poezji liturgicznej to błagalne zwrócenie się do Boga w śpiewie chóralnym na wzór „Sanctus Deus, Sanctus fortis” ( „Święty Boże, święty mocny” ). Przybierały one postać apostrofy, zaklęć i odwołań do sił nadprzyrodzonych, były pobożnym błaganiem o przychylność, gorącą prośbą, zaklinaniem mocy sprawczej 1.
W żadnych eschatologicznych przepowiedniach nie ma śladu o piaśnickiej apokalipsie. Nikt jej nie prorokował, zaskoczyła skrytobójczo, podstępnie i zdradliwie. Nikt nie przypuszczał, że sielskie kaszubskie sioła Piaśnicy Małej i Piaśnicy Wielkiej, obrzeża Darżlubskiej Puszczy, zamienione zostaną w ciemny kainowy bór śmierci. Że będzie to miejsce nieporównywalnych dramatycznie bezgłośnych kaźni. Jedynie cicha, skrwawiona woda rzeki Piaśnicy niosła w sobie gehennę hitlerowskich ofiar, rozlewała ją w Żarnowieckim Jeziorze i niosła dalej piaśnicką wodę Pobrzeżem Kaszubskim do Bałtyku. Pewnie mogłaby zmieścić w sobie morze łez, jakie kaszubscy bracia i siostry wylali za pomordowanych. Edmund Puzdrowski pisze wprost: „ z tego lasu wypływały ź r ó d ł a p a m i ę c i” 2 (podkr.-AK.).
Spośród trzech kardynalnych zasad piśmiennictwa: „docere”, „delectare”, „permovere” w dziełach naukowych „docere” pełni funkcję najistotniejszą. W literaturze pięknej fakty wstrząsają umysłem człowieka przede wszystkim przez „permovere” i „delectare”.
Z biegiem lat naukowa refleksja o piaśnickiej zbrodni doczekała się uczciwych i naukowych opracowań. Jednym z najcenniejszych jest książka Barbary Bojarskiej „Piaśnica. Miejsce martyrologii i pamięci. Z badań nad zbrodniami hitlerowskimi na Pomorzu” 3. Jednak nie miejsce tu na analizy faktograficzno- historyczne. Jak do tej pory, nikt nie pokusił się o ocenę artystycznych dokonań poświęconych ofiarom Piaśnicy.
Nazistowską hańbę piaśnickich mordów zapamiętali nie tylko pisarze i poeci. Znalazły one swój porażający wyraz w utworach muzycznych, w plastyce i filmie. I choć jak przed wiekami szumią tu sosny, dojrzewają jagody, mech otula mogiły pomordowanych, a poezja jak mityczny feniks z dawno wygasłych palenisk wydobywa „gwiaździsty dyjamnet” żalu i refleksji. Prezentowany tekst podejmuje próbę zmierzenia się z tajemnicą poetyckich dokonań, zjawiska, które Wojciech Kiedrowski zatytułował: „Piaśnica oczyma poetów” 4.
W tej piaśnickiej zbrodni, dokonanej w arkadyjskiej scenerii lasu, jakby u źródła ludzkiego losu, pogwałcony został boski i ludzki porządek rzeczy. Skądinąd łatwo się domyślić, że źródłem twórczych inspiracji była przede wszystkim nieoceniona twórczyni „Bedekera Wejherowskiego” red. Regina Osowicka, red. Tadeusz Bolduan oraz red. Wojciech Kiedrowski; obaj redaktorzy stracili ojców z rąk hitlerowskich najeźdźców. To ich starania sprawiły, że powstał wielki ruch społecznych inicjatyw upamiętniających piaśnickie ofiary. To dzięki Komitetowi Piaśnickiemu i „Rodzinie Piaśnickiej” rokrocznie pod krzyżem piaśnickiej golgoty odbywają się podniosłe nabożeństwa ku czci pomordowanych.
Poezja Piaśnicy na różne sposoby oddaje tragedię ginących w samotności. W „Piaśnickim epilogu” Henryka Józefczyka ogarnia niepohamowany lęk i jak w „Trenie XIX” Jana Kochanowskiego pragnie zamknąć i zamglone uspokoić ciało.:
Zostawcie wreszcie nas poeci,
Piaśnickich żalów egzegeci;
Niech nieboszczyka Zehentera
Rozpamiętliwość w was nie wzbiera.
Na wzór „Trenu XIX”:
Tu troski nie panują, tu pracej nie znają,
Tu nieszczęścia, tu miejsca przygody nie mają (...) 5
W „Piaśnickim epilogu” też następuje wyciszenie, uspokojenie i pogodzenie się z losem: Szanujcie naszą świętą ciszę,
Las nas na wieczność tu kołysze
Nam jest najmilejszy poszum sosen
I rozkwitanie, gdy pierwiosnek.
Szczególną rolę spełnia w tym wierszu instrumentacja słowa. Cały utwór „zdominowany jest” diapazonem spółgłosek „s” i „sz”, będącym onomatopeją kołysanki.
Jednakowoż odmienna jest ta „niebieska” szczęśliwość bohaterów lirycznych; w „Piaśnickim epilogu” jest bardzo ziemska, wtopiona w nirwanę natury. „Tren XIX” kończy się konsolacyjną perswazją skierowaną do żałobnika, „Piaśnicki epilog” zaś nieoczekiwanie zakończony zostaje bolesnym „wniebowzięciem”, gdzie:
Kruków krakanie, głos dzięcioła,
Westchnienie wiatru, łza od rosy,
Mgła nas unosi pod niebiosy!
Jest to osobliwy monolog liryczny Ofiar Pisanicy (taki monolog pobrzmiewa również w wierszu E. Puzdrowskiego: „Piaśnica I”) ma swoisty rodzaj konsolacji i ekspiacji. Stąd ten „wyciszony” ton i perswazyjny charakter. „Zostawcie”, „niech w was nie wzbiera”, „szanujcie”. Można by ten wiersz zaliczyć do poetyckiego testamentu.
Po „Piaśnickim epilogu” pora przejść do utworu „praźródła”, do wiersza Witolda Zehentera: „W lesie koło Piaśnicy”. Wymowa artystyczna, kreacja wielu innych wierszy różnych autorów dowodzi, że powstały z inspiracji tego poety. Autor „Mojej Piaśnicy”, Mirosław Odyniecki, Józef Ceynowa w kaszubskim wierszu „Piôsznicczi las dërżi”, Staszków Jan w „Zómkóm Zapadłim”:
Wzéruszkôj, chłopkú,
na wiater!
na las nie wzérôj!
Nie wszyscy z twórców to profesjonaliści, nie zawsze mocno w cuglach trzymający się skrzydeł Pegaza, nie zawsze kopyto mitycznego rumaka docierało do źródła piaśnickiej gehenny, jednakże, a może przede wszystkim, te siermiężne, twarde kaszubskie słowa docierają najbardziej do sedna ludzkiej tragedii:
Gdzes dzecko jak ptôszk úmierając kwili,
Nënka krwią zmëtô płacze łzą ostatną,
Bagnetém cătô nad knôpem să chili
A krew ji z jiną krwią zlewo să bratną. 6
Język Kaszubów pobrzmiewa tu jak starotestamentowy głos naszych praojców, pełen grozy, dostojności i boleści. Przejmuje dreszczem. Poemat o Janku Napierale Zehentera już swoim tytułem wchodzi w ton narracyjnej lamentacji. Podmiot liryczny, a zarazem narrator i komentator na widok tabliczek nagrobnych matki i syna, które brzmią jak testament Chrystusa umierającego na krzyżu: „Niewiasto, Matko, oto Syn Twój,/Janku/oto matka twoja”/Ewangelia św. Jana 26,27/ wchodzi w rozważania, rozpamiętuje jak mogły wyglądać ostatnie chwile przed skonaniem matki i syna. Jak Kochanowski w „Trenie VII” snuł domysły, jak mogła wyglądać, gdyby żyła, przyszłość jego ukochanej Orszuli, tu „W lesie koło piaśnicy” nie ma rozważań na temat przyszłości dziecka, są domysły o ostatnich chwilach przed rozstrzelaniem. Poeta odtwarza niejako sytuację przedśmiertnej męki; jako podmiot liryczny ogranicza swoją rolę do kilku prostych stwierdzeń: „myślę ciągle”, „stoję”, „nie pojmuję”. Dociekania lirycznego narratora skupione są przede wszystkim na doznaniach bohatera lirycznego, Janka Napierały, stąd nagromadzenie czasowników: „stał”, „tulił się”, „szumiały”, „był dzień”, „miał” /jedenaście lat/, „wiedział”, „oczekiwał”, „zasłaniała” /go/, „okrywała”, „ujrzała”, „brały” /na cel/, „upadł”, „przehuczało”, „spłynęło”; stąd te przerażające kontrasty: Matka z synem, a naprzeciwko śmierć spływająca w gestapowskiej czapce „lepkiej, zielonej; wśród mgieł listopada”. Lufa z ręką i oczami spokojnego zabójcy celującego w matkę z dzieckiem na tle szumiących pięknych starych sosen i wrzosu kwitnącego „słoneczną jesienią”. To poetycki kontrast: ofiara- morderca- bukoliczna arkadyjskość leśnej natury. Edmund Puzdrowski idąc tropem Witolda Zehentera wstąpił do grobowej głębiny. Jakby do samego dna ogląda piaśnicką zbrodnię. Jak Charon oprowadza turystów po kainowym lesie.
...Do końca życia- ledwo
o zmroku wyprowadził się- sam, spod stosu
trupów.
Te powtórne powroty ocalonego skazańca- przewodnika, powtórnie męczą.
Wszystko tutaj boli.
Boli „badanie kory drzew”, szukanie „kosmyka włosów”, każdy krok to deptanie po bliźnich, to jednocześnie oddalanie się od tych, którzy zginęli. Liryczny przewodnik- skazaniec zastanawia się na zadośćuczynieniem dla poległych.:
Idę
teraz tym śladem- co im mogę pozostawić.
Jakie nasienie upuścić.
Wiersz kończy się przerażającą metaforą:
Unosimy stąd, z sobą,
czarnymi ścieżkami- cichy i pusty dom
lasu. 7
Metafora ta wyraźnie sięga do piekła lasu opisanego przez Dantego w „Boskiej komedii”. W podobny sposób prowadził autor „Piaśnicy I” liryczną narrację. Czas przeszły z czasem teraźniejszym mieszają się.
Pełna profetyzmu, poruszającą swoim elegijnym tonem „wersję” Zehenterowską o Janku Napierale stworzył Staszków Jan (Jan Piepka) 8. Apostroficzny wydźwięk, patetyczny zwrot do bohatera lirycznego przedstawia tragiczną postać chłopca z epoki kolumbów. Wprawdzie Staszków Janowy „chłopk” nie walczy, jest ofiarą ludobójstwa, ale wiele cech wspólnych ma z bohaterem „Elegii o chłopcu polskim” K. K. Baczyńskiego 9: intymny, pełen matczynej miłości zwrot: „Oddzielili cię, syneczku” w wierszu Staszków Jana ma równie czuły wydźwięk: „wzéruszkôj chłopku” po trzykroć powtórzone. Ów liryczny bohater „chłopk” powinien odwracać swój wzrok od tragicznych scen piaśnickiego lasu, podmiot liryczny kieruje wzrok nieszczęśnika na „wiater”, „na niebo” i na dzieci:
Wzéruszszkôj chłopkú
na dzecë!
Zbiérają grzëbë...
Dramatyczne zapytania: „Chto tobie gałąz wstrzimôł”, „Chto noc úrwôł cemną”, „Jes zmôdlił pôcórków” są jednym wielkim głosem oskarżycielskim wobec piaśnickich oprawców. Kiedy „chłopk” ginie, „Spłăkóną kórą/ Spłakoné chojnë/ mówiłë pôcorz”, „I mëmka szła górą/ po niebie”. Makabrycznie wstrząsający, prawie barokowy jest obraz śmierci małego bohatera:
... ocze ptôchów
zdrzałë na ognie,
na nocnym koniku
smierć z Tobą jacha
Zakończenie wiersza otwiera i zamyka profetyczny osąd o zomku zapadłim. Kaszubski mit o tym „zomku” to nieszczęśliwa historia kaszubskich losów. Jest to współczesne proroctwo kaszubskiego „wajdeloty”:
Piesn, przëszło spiéwac
Zomkom zapadłim
i chwilom zgrużdżonym
wrzosową dzarnią;
Pieśń ta śpiewana jest wśród krążenia wron, pośród nocy, która przez „oczë dwoje” wszystko widzi. W zakończeniu utworu powtarza się gorzka skarga „wieszczego-wajdeloty” Kaszuby: „Piesń przëszło spiewac/ Zokmóm zapadłim” Kaszuba opłakujący śmierć kochanego „chłopka” czuje się zobowiązany do „farbowania powiôstczi/prawdą przeklătą” Jest to jedyna święta powinność: oddać im swoją pamięć i cześć. Kiedy się przyjrzymy dokładnie budowie strof zauważymy, że układ zwrotek w „Zamku zapadłim” przypomina tryptyk. Wstęp i zakończenie to części boczne, niejako oprawa dzieła, część środkowa „farbuje powiôstczi chłopkú:, o jego śmierci „prawdą przeklătą”. Główną tkanką utworu jest wers pięciosylabowy, sylabotonik o zestrojach trocheiczno- amfibrachicznych; zestroje te patetyzują styl wypowiedzi poetyckiej, czynią ja podniosłą i uroczystą. Strofy dwu, trzy, cztero, sześcio i siedmiozgłoskowe występują w momentach najbardziej dramatycznych, burzą „spokojny tok wypowiedzi”: /wzéruszkôj/ „na wiater”/ 3 zgłoski/, /wzéruszkôj/ „na niebo!”/ 3/ mówiłë pôcórz/ „za Ciebie”/ 3/, krok mojëch dzecy/ „przëstôwô”/ 3/ wzéruszkôj / „na dzecë!”. Dominantą wyrażającą najwyższy stopień napięcia wersyfikacyjnego jest:
I tak să stało,
jaż jasnosc przëszła
przed słowem:
-Boli!...
Metaforyczne „zapadłe zómki”, „chwile zgrużdżone”, na nocnym kóniku/ „smierc z Tobą jachă”, „pôcórki gwiôzdów” przerażają swoją wizją równie jak animizacje: „las wcąg spi”, „spłakoné” kontrastują, uzupełniają, wykluczają. „Depczę po mogiłach”/ „opieram się”/ „o młody pień sosny”, „odwracam /oczy/”, „zasłaniam /je dłonią/”, „spoglądam”, „badam”, „odszedłem /już daleko/”, „zabili”, „pochowali”, „odmówiono im”. Jednakże czas lirycznego narratora zdaje się być współbrzmieniem czasu zbiorowego bohatera lirycznego, jakim są ofiary piaśnickiej hekatomby 10.
Czasy się zmieniają a wraz z nimi zmienia się również poetyckie spojrzenie na Piaśnicę. Lamentacyjne skargi, błagalne zwroty do Opatrzności Boskiej i do ludzkich sumień zmieniają się w pieść żałobną, przybierają klasyczną postać trenu i elegii. Głównym wyznacznikiem kompozycji nie jest już rozpamiętywanie i odczucia podmiotu lirycznego. Cała uwaga twórców skupiona jest przede wszystkim na postaci bohatera lirycznego. „Nieuładzona” kompozycja związana z wersyfikacją, artystycznymi środkami wyrazu, metrum i rymem przybiera kształty klasycznych tropów i figur. Liryka częściowo bezpośrednia z dystansem obserwuje bohatera lirycznego. Często jest to liryka maski i roli. Do głosu dochodzą uogólnienia i refleksje. Typowym przykładem tego jest wiersz Jerzego Sampa: „Pamiątka z Piaśnicy”. Już sam termin „pamiątka” wskazuje na refleksyjny charakter utworu. Pobrzmiewają tam eschatologiczne tony: „Kiedy ostatni dzień zgaśnie”, / (...) drzewo ksiąg zakazanych/ przylegniesz na zawsze”. Jest tam również „pień czasu” i „ptak swojego cienia”. Wyraźnie odczuwamy profetyczne tony:
Między stosem a niedomówieniem
jest przestrzeń, którą zapiszesz
najdoskonalszym z n a k i e m konania.
(podkr. AK)
Poeta rozprawia nad istotą szkarłatu pod „niebem Kainowym”, nad rajem „zwanym tęsknotą” poszukuje kamienia filozoficznego:
a kamień po latach wyjęty z dłoni
(...) przestaje być kamieniem.
Remedium na piaśnicką traumę próbuje odnaleźć Franciszek Fenikowski w swoich „Wrzosach”. Przypominają swym konsolacyjnym klimatem „Tren VIII” Czarnoleskiego Jana. Jest w tym wierszu próba ekspiacyjnej zadumy:
Kiedyś po latach stanie tutaj ktoś z przechodni,
Zasłucha się w śpiew koron i głos ich zrozumie 11.
Jakże pojemna fraza: „ktoś z przechodni”. To może być ktoś z nas przechodzących piaśnicką kalwarią, ale to jest także ten, kto przechodzi na drugi brzeg piaśnickiego Styksu. Metafora „śpiew koron” też ma w sobie nie tylko szum piaśnickich sosen, o którym to szumie, aż gęsto w omawianych utworach, ale przede wszystkim boskie osądy przewinienia. Poeta nawiązuje we „Wrzosach” do polskich tradycyjnych kanonów filozoficznych:
jak tu ginęli bracia nasi dla ojczyzny,
(...) znów rozerwą się ziemi świeże jeszcze blizny...
To polskie piętno i klątwa, ów mesjanizm rodem z Mickiewicza jak po Wielkiej Improwizacji pozwą morderców przed sądy boże:
Ten szum ogniem wionie każde polskie serce,
m ł o d y las, z krwi wyrosły, skamienieje
zgrozą
i na Boży sąd pozwie was- naród mordercę
i świadczyć każe p i a s k o m
popiołom, obozom. (podkr. AK)
Ów „kamień” życia z „Pamiątek z Piaśnicy” Jerzego Sampa przekształca się w całe zbiorowisko „kamieni oskarżycieli”:
Kamienie wołać będą, wichrem jękną sosny,
Otworzą się wśród lasów nieznane mogiły...
Tak jak cicha i skrytobójcza była śmierć ofiar Piaśnicy, tak skromnie bez apokaliptycznych wizji obrazu Hansa Memlinga wstępować będą do raju Janek Napierała z Matką swoją. Swoisty apel wniebowziętych odczytuje w swojej „Piôsznicy” Jan Romski:
Dzywno usmiony zdrzi skarnią
Bolduan, Gniech, Naczk Pod dzarnią-
Rozszczinialszczi, Krefta, jiny też...12
Cicha i skrytobójcza byłą śmierć bohaterów Piaśnicy. Trawestując Słowackiego, coś jest w tej cichej śmierci okropnego 13. Nie jest to przecież śmierć bohaterów na stoku cytadeli. Po latach poeci piszący o piaśnickiej zbrodni mogli słowami „Trenu IV” Jana Kochanowskiego powtórzyć: Zgwałciłaś niepobożna Śmierci oczy moje. Była to śmierć jak złodziej, jak nicość, wydarła ofiarom i z ofiar wszystko.
Jan Rompski ów piaśnicki konterfekt śmierci przedstawia w poetyckim „apelu poległych”; ta poetycka narracja wstrząsa swoją prostotą języka: „dzywno usmióny”, „Zdrzy skarnią”, „pod dzarnią”, „jiny też leżą”. Są w „Piôsznicy” Jana Romskiego słowa, w których lemant, skarga, i dostojeństwo stanowią jedność.
Między bohaterem lirycznym a jego podmiotem w najnowszej poezji o piaśnickiej tragedii następuje klasyczne przewartościowanie. Zarówno indywidualny jak też i zbiorowy bohater coraz częściej przejmuje rolę podmiotu lirycznego, pulsuje niejako swoim martyrologicznym istnieniem. Integruje się na zasadzie komplementarności. Widać to najdobitniej w wierszu Franciszka Fenikowskiego „Wrzosy”; ów „wrzosowy psalm” bez apostrofy do Najwyższego Sędziego powołuje się na najświętszą tajemnicę piaśnickiej natury. Właśnie wrzos zwyczajny /calluna vulgaris/ jest powiernikiem „najświętszej tajemnicy”. Jest zatem wrzos swoistym porte- parole zarówno bohatera, jak i podmiotu mówiącego. Ów liryczny powiernik uczuć podmiotu lirycznego jest przewodnikiem lirycznego dramatu. Występuje bowiem pośród mnogich świadków piaśnickiej kaźni. Są tam więc też „sosny, co zapamiętały”, „kiedyś stanie tutaj ktoś z przechodni”, świadectwo prawdzie męczeństwa będą sypały „piaski”, „popioły”, ale także „obozy” (zapewne muzea martyrologii) i kamienie otwarte z mogił na dies irae.
Owa mnogość świadków piaśnickiej natury wołających o zemstę do Boga irracjonalnie wchodzi w przymierze z człowiekiem: „tutaj ktoś z p r z e c h o d n i zasłucha się w śpiew k o r o n (podkr.-AK). Korona to nie tylko wierzchołek sosny, korona, której poeta niedokreśla, to symbol królestwa bożego, czyli sprawiedliwości. Ktoś z przechodni, to nie zwykły turysta, to ktoś, kto z pokolenia na pokolenie poniesie wieść o zbrodni. Wypełnia się więc romantyczny testament naszego wieszcza o arce przymierza:
O, wieści gminna! ty arko przymierza
Między dawnymi i młodszymi laty;
W tobie lud składa broń swego rycerza,
Swych myśli przędzę i swych uczuć kwiaty. 14
Właśnie wrzos, skromny jesienny kwiat piaśnickich lasów stał się głównym powiernikiem skazańców. Wersyfikacyjną kompozycję wiersza „Wrzos” otwiera dystych zapewniający o wiecznej pamięci:
Sosny zapamiętały dzieje waszej zbrodni,
Te salwy wieczne będą huczały w ich szumie...
I kończy dystych na dzień sądu ostatecznego:
Szumy w niebo popłyną, niby psalm żałobny,
uderzą w jego progi i będą świadczyły!
Druga sześciowersowa strofa „Wrzosów” jest patetycznie uwznioślona dniem sądu ostatecznego. W szumie sądu bożego, który „ogniem owionie każde polskie serce” Najwyższym Prokuratorem będzie piaśnicki Młody Las „z krwi wyrosły”, „skamieniały zgrozą” / kamienny las/. Jest to Sąd Boży szczególny, bowiem na lewej szali pozwany zostaje „naród-morderca”. Po prawicy zasiądzie naród polski, Chrystus narodów. Niestety, są to „piaski”, „popioły” i „obozy”. Głównym świadkiem Bożego Sądu już nie są wrzosy, ale „młody las”, metafora młodego pokolenia Polaków. Jest to jednak las z „krwi wyrosły”, „skamieniały grozą”. Jest w wierszu Franciszka Fenikowskiego ta przerażająca wizja lasu dantejskiego. Apokalipsa piaśnicka w tym utworze ma swój osobliwy wymiar i przesłanie.
Silny związek bohatera i podmiotu lirycznego z przyrodą staje się bezpośrednim wyrazem przekonań autora utworu. Tragedia piaśnicka zburzyła i wynaturzyła odwieczne relacje, jakie miał człowiek z Bogiem, człowiek z człowiekiem, człowiek z naturą, i to zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i zbiorowym. Absurdalne i paradoksalne stały się więzi społeczne. Oto w „Trenie” Henryka Józefczyka, nawiązującym do wiersza Witolda Zehentera, podmiot liryczny a zarazem porte- parole pokazuje ową pustkę i nicość bohatera lirycznego wobec okrutnej zbrodniczej śmierci. Przyroda, cały porządek świata został wynaturzony. Ból umierania niby łączy ofiary zbrodni, ale jest on sam w sobie jedyny, pojedynczy, niepowtarzalny:
Drzew nie widziałeś, nie było wrzosów,
Słońce paliło jak w ranie sól!
Stałeś samotny, choć tyle osób
Z nimi i z matką dzieliłeś ból.
Owa wspólnota losu dzieje się jakby poza ofiarami, jest im przez podmiot liryczny przypisana. Pierwsza strofa „Trenu” to introdukcja, wprowadza nas w sytuację mających nastąpić wydarzeń. Druga strofa pokazuje grozę sytuacji i sam moment egzekucji. Nad ludzką mową wyraźnie panuje „psów szczekanie”, „naganów szczęk”. Epitety te w dynamiczny sposób odzwierciedlają działanie oprawców. Kontrastują z kształtem tego świata:
Świat jest tak mały, jak dziecka głowa,
Świat jest tak głuchy, cisza i lęk!
Relacje „świat- dziecka głowa”, „świat- cisza i lęk” wskazują wyraźnie na pomieszanie proporcji w postrzeganiu rzeczywistości. Następuje ostateczna redukcja wartości, wszystko zostało sprowadzone do losu jednego jedynego bohatera lirycznego, do dziecka. Ostatnia strofa tego „trenu” dotyczy piaśnickiej przyrody, gdzie wszystko się wynaturzyło: sosny „zsiwiały”, opłakują zabitych, jagody „gorzki mają smak”. Nawet ptak przelotny „trwożnie kwili”.
„Tren” H. Józefczyka podobnie jak „Wrzosy” F. Fenikowskiego w swojej poetyce wyraźnie się wyzwolił z lamentacyjnego i suplikacyjnego tonu wiersza W. Zehentera. Konstrukcja wersów, strof, stóp i rymów nie jest wypadkową poetyckiego „uniesienia”, została przemyślana w najdrobniejszych szczegółach sztuki rymotwórczej. We „Wrzosach” Fenikowskiego poetyckie „introit” i „exodus” otwiera i zamyka testamentalne spełnienie sprawiedliwości i zmartwychwstania ofiar piaśnickiej zbrodni. W „Trenie” H. Józefczyka poetycki tryptyk likwiduje dystans, jaki dzieli podmiot liryczny od jego bohatera. Nie jest to Zehenterowski lament o tragedii dziecka i matki. Poetyckie: „myślę o tym chłopczyku; /stał, tulił się do matki”, zastąpiła figura słowna z „chłopczykiem”. Podmiot liryczny mówi za chłopca i za siebie. Trocheiczno-amfibrachiczny zestrój tropów poetyckich podnosi ton poetyckiego wyznania, skarga, jaką zawiera strofa druga i trzecia, która otwiera pytanie retoryczne: „Czy ludzka mowa, czy psów szczekanie” wyciszona zostaje najgłośniej stwierdzeniem: „Trwożnie kwili przelotny ptak”. Piaśnica to miejsce szczególne, żadne żyjące stworzenie nie może go ominąć bez lęku.
Kolejną poetycka refleksję o „chłopczyku”, który przed egzekucją „tulił się do matki”, próbuje spersonalizować „Piaśnickie oratorium” H. Józefczyka 15, poświęcone pamięci woźnego szkoły Teofila Naczka. Doniosłość męczeńskiej śmierci ofiar Piaśnicy zatacza coraz szersze i coraz dotkliwsze kręgi. Jest to kolejna poetycka próba wydobycia spośród zbiorowości tych bezimiennych, którzy cierpieli swoje indywidualne męki. Klasycyzująca egzemplifikacja piaśnickiej gehenny znalazła swój poetycki kształt w formie oratoryjnej. Niewątpliwie średniowieczne lamentacje i katolickie pieśni błagalne (suplikacje) zrodziły w epoce baroku monumentalną formę oratorium. Henryk Józefczyk w „Piaśnickim oratorium” świadomie nawiązuje do tej formy. W anaforycznych czterowersowych strofach poeta zadaje cztery zasadnicze pytania retoryczne związane z ogromem cierpień, jakie były udziałem piaśnickich ofiar. „Boleść”, „rozpacz”, „bezsilność” i „nagość” doznań to antykadencja utworu. Anafora „kto” w swojej ekspresji nie tylko oskarża, ale podnosi ton oskarżeń, (porusza) eksklamuje, bezpośrednio odnosi się do słuchaczy, jest adhortacją, strofą finalną:
kto nagość okryje
śmiertelnej koszuli
i dłonie wyciągnie
na uścisk ostatni
Poeta prosi o „deszcz serdeczny”, „wichru powiew”, „balsam sosnowy”, o pragnienie, co „ptakiem wyleci do nieba”. Ale wśród tych próśb jest także, błaganie o „kulę serdeczną”- taką, która skróci męki natychmiast, jest także hymn „Jeszcze Polska”, będący krzykiem rozpaczy skazańców. Zakończenie „Oratorium” ma charakter testamentalnej przestrogi w swojej formie wersyfikacyjnej powraca do antykadencji:
a gdyby znów ludzie
mieli nie być braćmi
nad lasem piaśnickim
niech się słońce zaćmi
Strofa sześciosylabowa, która mogłaby mieć formę dwunastosylabowego dystychu:
a gdyby znów ludzie mieli nie być braćmi
nad lasem piaśnickim niech się słońce zaćmi
została rozczłonkowana na 6+6 zgłosek nie tylko nawiązujących do antykadencji, ale przede wszystkim dla uwydatnienia bohatera lirycznego: „ludzie- braćmi” i przedstawia grozę końca świata.
Zbiorowy obraz Golgoty przedstawia Mirosław Odyniecki w wierszu „Piaśnicki las” 16. Utwór Mirosława Odynieckiego jest formą monologu, rozmowy syna z matką. Jak zaklęcie po czterykroć powtarza się anafora „Mamo/ twe ciało”. Ta metafora otwiera całą jaskrawość cierpienia i mroczność położenia bohatera lirycznego. Metaforyka i symbolika, jaką zastosował Odyniecki, ma w sobie coś z „Missy pagana” Edwarda Stachury: na „introit” ciało matki ma „kruchość pancerza”, confiteor- ciało matki „smak jagody”, „bezkres wszechświata”, wreszcie na „ gloria”- ciało matki „ z wymiaru mogiły” przechodzi w czas „Sądu Ostatecznego”. Są to metafory bez granic, wpisane nie tylko w piaśnicki pejzaż przyrody i cierpienia, sięgają swoją mocą i wymową „od wymiaru mogiły” po „bezkres wszechświata”, aż po „Sąd Ostateczny”.
Metafory w wierszu Odynieckiego: „Mamo” nie ograniczają się tylko do prostego autonomicznego związku dwóch wyrazów, stanowią budowę większego fragmentu poetyckiej wyobraźni, tworzą rozbudowany układ stylistyczny rozwinięty w obraz przerażający swą ekspresyjnością. Oto czerwone kwiaty wyżerające wnętrze, płacz sosen, którym rozstrzelano dusze. Szczególnie pojemna wszechogarniająca jest metafora matki „jak bezkres wszechświata”. Totalnie zaskakuje „wymiar mogiły” z „przestrzelonymi na wylot otworami”, przez które „przecieka czas Sądu Ostatecznego”. Nikt w poezji nie określił tak jeszcze statusu „mogiły”: mogiła jako coś dynamicznego, coś gdzie się rozstrzyga ostateczna sprawiedliwość.
Omawiany utwór jest pomieszczony w tomiku poetyckim „Moja Piaśnica”, w którym wzbogacił treściowo i formalnie poezję piaśnickiej tragedii. Wiersze „Elżbieta Elwart szła do Leśniewa”, „Ferdynand Globke powiesił się”, „Po szkolnej wycieczce do Piaśnicy” stanowią swoistą poetycką drogę krzyżową. Inne wiersze przedstawiają męczeński piaśnicki las w różnych porach roku, w perspektywie turysty i przechodnia.
Wiersz „Piaśnicki las” z tomiku „Piaśnica oczyma poetów”, w „Mojej Piaśnicy” M. Odynieckiego otrzymał tytuł „Las malowany”. Autor pierwsza wersję poddał poetyckiej wiwisekcji. Drugą wersję utworu rozpoczyna od pytajnika „jak”. Cała pierwsza strofa pytaniem retorycznym. Dodane dwa wersy: „by na wieki oddzielić/ ofiary od katów” zamiast „drzewom przydając mocy”, krystalizują tekst, uzupełniają i dramatyzują sytuację liryczną.
Jednak najbardziej wymowną i zaskakującą jest „Piaśnicka kolęda”. Wydaje się, że miejsce męczeństwa ofiar Piaśnicy jest jak najbardziej odległe od kolędowania. Cały ów bukoliczny sztafaż leśnej przyrody został zderzony z „kwileniem dziecięcia skoszonego serią siepaczy Heroda”. Zbrodnia kainowa, herodowe dzieciobójstwo ma pośredni związek z oprawcami nazistowskimi. Każda strofa zbudowana jest na zasadzie antytezy. Kontrast semantyczny zostaje „podminowany figurami retorycznymi, spełniającymi funkcje ekspresywne”. Są tam eksklamacje: „czarne krople wron już wykrakują zmierzch”, „kwili dziecię”, „lulajże, lulaj maluśki”, „dziecię (...) umarło jak sam Bóg bez winy”. Przyroda piaśnicka zostaje spersonifikowana i zanimizowana. W „Piaśnickiej kolędzie” znajduje się personifikacja kosmicznosakralna:
już pierwsza gwiazdka
jasna panienka idzie,
stopami muskając wiatr
„Jasna panienka” trzyma w ręku „czerwonej paciorki jarzębin”, które ożywione „jak różaniec spływają/ na piaśnickie groby”. Ta sama „jasna panienka” w części finalnej wiersza „tuli w ramionach” dziecię skoszone serią siepaczy Heroda, „które umarło jak sam Bóg/ bez winy”.
Ten przerażający obraz kolędowania ciągle przekracza granice sacrum i profanum sztuki poetyckiej. Przyroda piaśnicka jednocześnie potęguje nastrój grozy: „sękaty buk rozcapierzył na mróz/ zmarznięte ramiona”, w „płatkach śniegu” „miliony iskier/ duszyczek zaklętych/ tańczą pantomimę nieba”, ale jest też ukojeniem, plastrem miodu z leśnej barci na udręczoną duszę. Jest tam więc „sowie oko ciszy”, które uspokaja wrony „wykrakujące zmierzch”, jest „pierwsza gwiazdka”, „na polance/ wiązka sianka w paśniku”, niesie się kolęda „lulajże lulaj maluśki...”. Nastrój grozy został ostatecznie złagodzony porównaniem również zaczerpniętym z kolędy „Dzisiaj w Betlejem”:
a leśne zwierzęta klękają
jakby w Betlejem.
Odyniecki w wierszu „Niezrozumienie” stawia pytania retoryczne: „Gdzie byłeś, panie/ gdy salwy rozdzierały na pół/ niebo nad Piaśnicą”, które stanowi najjaskrawszy przypadek, kiedy poeta ponad Stwórcą świata próbuje dociec, dlaczego człowiek człowiekowi zgotował taki los. Anaforyczne „gdzie jesteś, gdzie byłeś” skierowane do Stwórcy osiąga swoje oskarżające apogeum:
Czy ukryty w konarach drzew
- sędzia beznamiętny-
odmierzałeś zasługi i winy?
A jednak poeta waha się, przeraził się własnego osądu; druga strofa wyklucza wcześniejsze urazy skierowane przeciw Sacrum:
Nietrudno cię dostrzec
w cierpieniu skazańców
prostym
jak ofiara Ukrzyżowanego.
Jakże pogodzić miłość Jezusa do jego oprawców i zdrajcy? Rozterki podmiotu lirycznego powracają jak bumerang. Poeta nie może pogodzić się z tym, że Ukrzyżowany nie tylko był „posłuszny Bogu aż do śmierci”, ale że sam siebie niejako z własnej woli „skazał się na swój los/ na wieczne/ niezrozumienie”.
Nie bez znaczenia w genezie „Mojej Piaśnicy” M. Odynieckiego ma konstrukcja duchowa twórcy. Niewątpliwie dwa poprzedzające tę twórczość tomiki poetyckie „Akt bezbronności” i „Oczekując kamień” 17 stanowiły przygotowanie do podjęcia karkołomnej i odpowiedzialnej tematyki martyrologicznej.
Bóg, człowiek i przyroda w wierszach o piaśnickim Katyniu wchodzą ze sobą w różnorodne relacje. Wciąż nieokreślona, często niewyraźna, zamazana i płynna jest tam granica między sacrum i profanum. Kiedy poeci sakralizują piaśnicki las, często pomniejszają, wykluczają lub wręcz desakralizują istotę Boga. Natomiast bardzo ostra cezura występuje między ofiarami a sprawcami mordu. W wierszu Mirosława Odynieckiego „Przecież” poeta ową granicę jeszcze bardziej spotęgował:
przecież
nie trzeba być katem
żeby być zbrodniarzem
wystarczy nienawiść
Jest to ostateczne ostrzeżenie wyznaczające granicę człowieczeństwa. Człowiek nie jest w stanie przebaczyć zbrodniarzom, jeden Bóg może okazać im swoje miłosierdzie. Poeta nie jest w stanie przebaczyć współczesnemu Judaszowi, Ferdynandowi Globke, który dopiero po półwieczu wybrał dla siebie wyzwolenie i „nieuchronność sznura” („Ferdynand Globie powiesił się”). Trudno darować nawet niemieckim turystom, którzy przyjeżdżają do Piaśnicy z Unii Europejskiej z łatwą do odgadnięcia literą „D” na tablicy rejestracyjnej. Jest ich poetyckim wyrzutem sumienia.
W inny, nieco złagodzony czasem sposób, traktuje współczesną wizję piaśnickiej zbrodni autor „Piaśnickich pór roku”- Henryk Józefczyk 18. Las piaśnicki doczekał się sakralizacji.:
Piaśnicki Lesie, Ty Katedro Boga, Wiernego Ludu granie i śpiewanie;
Ciebie nie zmogła nawet czarna trwoga,
Wciąż drzewa szumią Twoje zmartwychwstanie
Poetycki obraz sylwicznego szczęścia rozciąga się poprzez wszystkie pory roku, bywa, że przyroda jest roztańczona, że tańczą na cześć zmartwychwstania Bohaterów Pisanicy kaszubskie „wietwie dębowobrzozowej urody”, „chojny” i „dany”. W tym karnawale życia biorą udział sarny, zające, roje owadów. „Słońce całuje borowin jagody, „czarem kosaćców”, „grają leśne wody”. Natura wydaje się wołać:
A jednak trwamy, chociaż przemijamy.
Nie znaczy to wcale, że Las nie pamięta tych zbrodni, jakie przeżył. Dlatego w czas zimowy przybiera sędziowską togę:
W białych kapturach są Piaśnickie Drzewa,
Świętej Przyrody sędziwa palestra;
Poezja skrytobójczej i męczeńskiej śmierci ofiar Piaśnicy to w dalszym ciągu otwarta księga, do zapełnienia przez poetycką refleksję i nastrój. Drzewa umierały stojąc, ale te same drzewa rok rocznie odświeżają swoją zbolałą pamięć zbrodni. Właśnie wśród corocznie odradzającej się natury, będzie odradzać się poetycka pamięć o tym ludobójstwie. Każdy zmagający się z materią kształtu i słowa podejmuje swoją syzyfową pracę wielokrotnie od nowa. Ten męczeński skrwawiony nurt poezji, jak rzeka Piaśnica, będzie płynąć przez wieki.
„Piaśnica oczyma poetów” spełnia prorocze słowa Terentianusa Maurusa (III w.n.e.) „pro captu lectoris habent sua fata libelli” ( „los książki zależy od pojemności czytelnika”); trudno przewidzieć, która ksiązka przemówi do wyobraźni czytającego. Jedno jest pewne, że rokrocznie na uroczystościach w „Piaśnickiej Nekropolii” konserwowanej krwią 12 tysięcy ludzi 19 Piaśnica woła swoim wyjątkowo świętym głosem, a lud Boży i echo powtarza poetyckie słowa jak modlitwę na tej „świętej Piôsznickiej Rzmie”; a
Lelek jedno skrzidło môczô w wodze,
Drëdżé na ubiedrzé kładze,
Cëcho lôtô cziéj szătopiérz.
Jego szlachem cygną jinszé ptôchë,
Błotnô koza w loce seje trôwă
Urzmiskami
Przechôdają przez ogniszczé,
Chtërné tu să żôli w dzeń i ob noc 20.
Kusi mnie, żeby jeszcze raz powtórzyć, że Piaśnica to ciągle otwarta „habent sua fata libelli”, w której jeszcze niejeden poeta znajdzie rzeczy odpowiednie słowo: wszak niewyczerpane jest źródło lamentacji i suplikacji związanych z piaśnicką gehenną.
Człowiek nie wymyślił zła i nie pierwszy je popełnił. Wydaje się, że nie do końca również jest wystarczające wyjaśnienie jego istnienia jako warunku istnienia dobra. Prawdopodobny jest związek zła z bezmyślnością; człowiek bezmyślny, nudzący się, traci ludzką godność i jest bardziej skłonny do czynienia zła. Trudno więc nie dostrzec związku pomiędzy myśleniem a moralnością, która podpowiada, że człowiek powinien być świadomy skutków, jakie powodują jego działania. Uzasadnione jest więc zdanie: „Gdy rozum śpi, budzą się demony”, te piaśnickie również, jak o zwykłe psujony: Jërki, Zgrzëdlôki, Mamony, Latawce czy Pustki, jako i też zupełnie niewidoczny i podstępny Smătk. Ale to są już efekty istnienia zła na ziemi.
Jeżeli istnienie zła jest warunkiem istnienia dobra, tak jak istnienie ciemności jest warunkiem istnienia światła, to biblijna „błogosławiona wina” ma wyjaśnić istnienie większego dobra, które Bóg wyprowadza ze zła. Ale jakie dobro może wynikać z okrucieństwa popełnionego w Piaśnicy?
Leibniz rozróżnia zło dokonane (moralne) i zło doznane (metafizyczne i fizyczne) i jak się wydaje jedyny sposób na jego wyjaśnienie znajduje się w micie o upadku aniołów i ludzi. Zło zatem to różnica pomiędzy Bogiem a światem, który chciał być stworzony, a przecież stworzenie nie może być równe Bogu, musi być od Niego oderwane, czyli naznaczone złem 21. Czy zatem istnienie i sens (a może bezsens) metafizycznego i fizycznego zła pozostaje tajemnicą? Czy u podstaw naszej egzystencji nie czai się bezustannie zło, a dobro pozostaje jedynie sposobem, dzięki któremu, włączając w to religię, etykę i kulturę (poezję), usiłujemy je ciągle przezwyciężać?
Mimo wszystko czytelnikowi zabraknie w tej poezji pytań, dlaczego tak doszczętnie zniszczono dostojeństwo życia, skąd się brało to codzienne inferno, w którym palono świat wartości i dlaczego zapomniano o uniwersalnym pragnieniu prawdy, na stałe wpisanym w ludzką kondycję.
Ci ludzie, którzy ludziom zgotowali ten los, aby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego? musieliby się prawdopodobnie unicestwić, powiedzieć o sobie coś głębokiego i ważnego! Aby tak okrutnie i bezlitośnie na siebie spojrzeć. Wystarczy popatrzeć na największych zbrodniarzy hitlerowskiego terroru, którzy byli zdolni jedynie do obrony siebie samych i unikania odpowiedzialności za dokonane czyny. „Więc niech filozofowie zastanawiają się nad zagadką zła. Ci, którzy go dokonali, nic nam na jego temat nie powiedzą. Mogliby co najwyżej popełnić harakiri albo zostać pustelnikami, żyć na odludziu i jeść korzonki” 22.
Przypisy:
1. Słownik terminów literackich, pod. red. J. Sławińskiego, Ossolineum 1976, s. 211, 430.
2. E. Puzdrowski, Piaśnica I [w:] Pisanica oczyma poetów, pod. red. W. Kiedrowskiego, Gdańsk-Wejherowo 2001, s.13.
3. B. Bojarska, Piaśnica. Miejsce martyrologii i pamięci. Z badań nad zbrodniami hitlerowskimi na Pomorzu, Gdańsk 1989.
4. Por. Piaśnica, Poezja i fragmenty prozy, w wyborze W. Kiedrowskiego; Piaśnica oczyma poetów, pod. red. W. Kiedrowskiego, Gdańsk- Wejherowo 2001.
5. J. Kochanowski, Tren XIX, idem, Dzieła polskie, Warszawa 1967, s. 81.
6. J. Ceynowa, Piôsnicczi las derżi [w:] Piaśnica oczyma poetów, Gdańsk 2001, s. 19.
7. E. Puzdrowski, Piaśnica I, [w:] Piaśnica oczyma..., s. 13- 14.
8. Staszków Jan, Zomkom zapadłim, [w:] Piaśnica..., s. 35.
9. K.K.Baczyński, Elegia o...[Chłopcu polskim], idem, Wybór poezji., w oprac. J. Święcha, Wrocław-Warszawa- Kraków 1998, s. 221.
10. J. Samp, Pamiątka z Piaśnicy, [w:] Piaśnica..., s. 41.
11. F. Fenikowski, Wrzosy, [w:] Piaśnica..., s. 20.
12. J. Romski, Piôsznica, [w:] Piaśnica..., s.22.
13. J. Słowacki, Mazepa, akt II, Sc. IV, w. 165, idem, Utwory wybrane, t. II, Warszawa 1970.
14. A. Mickiewicz, Pieśń Wajdeloty, idem, Konrad Wallenrod, (Powieści poetyckie), Warszawa 1983, s. 101.
15. H. Józefczyk, Piaśnickie oratorium, [w:] Piaśnica..., s. 24.
16. M. Odyniecki, Piaśnicki las, [w:] Piaśnica..., s. 30.
17. M. Odyniecki, Akt bezbronności. Posłowie Henryka Józefczyka, Wejherowo 1994, idem, Oczekując kamień. Posłowie Adama Kleina, Wejherowo 1998.
18. H. Józefczyk, Piaśnickie pory roku, [w:] E. Kamiński, Las piaśnicki dziś. Przyroda, Historia i Pamięć, Wejherowo 2004; por. A. Dąbrowa- Klein, Lato w Piaśnicy, idem, Ach, jakże tu inaczej..., Gdynia 2003, s. 125; także, E. Klaman, S. Rzymowski, J. Skupowa, J. Szukalski, Kaszuby. Leksykon geograficzny, Gdańsk 2002.
19. Por. Piaśnica. Miejsce martyrologii i męczeństwa. Wstęp ks. Bogusława Żurawskiego, Wejherowo 1994.
20. J. Zbrzyca ( Stanisław Pestka), Modra struna. Antologia poezji kaszubskiej, Gdańsk 1973.
21. Por. T. Gadacz, Muzeum im. Jozefa Fritzla, „Tygodnik Powszechny” 2008, nr 40.